Krzyszkowiak Zdzisław Ludwik

 

Ur. 03.08.1929 - Wielichowo.
Zmarł 24.03.2003 - Warszawa. Pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Kluby: Drwęca Ostróda, Kolejarz Olsztyn, CWKS Warszawa, CWKS Lublin i Zawisza Bydgoszcz ( w latach 1955-1963 ).

Dwukrotny olimpijczyk. Na olimpiadzie w Melbourne - 1956 rok zajął 4 miejsce w biegu na 10 000 metrów. Złoty medalista igrzysk w Rzymie - 1960 rok w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Dwukrotny mistrz Europy z 1958 roku na dystansach 5000 i 10000 metrów w Sztokholmie. Wybrany najlepszym sportowcem Polski 1958 roku w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Dwa lata później podczas meczu Polska - ZSRR ustanowił w Tule rekord świata na 3000 metrów z przeszkodami (8.31,04). Trzynastokrotny mistrz polski na wyżej wymienionych dystansach oraz w biegach przełajowych. Rekordzista świata w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Po zakończeniu kariery zawodniczej trener w Zawiszy. Był oficerem Wojska Polskiego. Odznaczony medalem ,,Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe". Zasłużony Mistrz Sportu. W 1978 roku przeprowadził się do Warszawy. Miał żonę Krystynę, syna Janusza i dwie córki: Katarzynę i Małgorzatę.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego wieku współpracował również z trenerami piłkarskimi (m.in. Longinem Janeczkiem, Mieczysławem Graczem, Bronisławem Waligórą) i wspomagał drużynę piłki nożnej bydgoskich piłkarzy (o czym wie niewielu) na obozach przedsezonowych. Przygotowywał piłkarzy pod względem kondycyjnym! Jego imieniem nazwany jest stadion bydgoskiego Zawiszy.

 

Po latach wybitny sportowiec spisał swoje wspomnienia z pobytu w mieście na Brdą i występów w wojskowym klubie. Książka  ,,Niezapomniane przeżycia" została wydana w 2000 r. Oto niektóre zdania wypowiedziane na jej stronach przez Krzyszkowiaka:

,,... W Bydgoszczy poczułem się dużo lepiej pod każdym względem. To, że otrzymałem nowe mieszkanie i miałem blisko do lasu, na stadion i na trening - to nie wszystko. Po prostu w Zawiszy była atmosfera ...".

,,... WKS Zawisza stał się jednym z najsilniejszych klubów w kraju. Dlatego byłem dumny z mojego klubu. W takiej wspaniałej atmosferze, w komforcie psychicznym uprawialiśmy nasz sport ...".

,,... Przypuszczałem, że w tym mieście zostanę do końca życia. Niestety stało się inaczej. Sądziłem, że władze klubu tak szybko nie będą chciały pozbyć się tego, który uzyskał dla swojego miasta i regionu sławę na poziomie światowym. Byłem zaskoczony, że tak łatwo mnie się pozbyto ...".

 

 

Wywiad w „Głosie Pomorza" z 24.04.1984.